Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 041.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

I Hortensya powiodła okiem po brudnych ścianach, i po brudniejszych jeszcze drzwiach i podłodze.
— Może też — wyrzekła matka, chcąc czemkolwiek rozerwać rozkapryszoną córkę — powróci ze wsi wuj Horyłło.
— To i cóż ztąd?
— Może zajrzy do nas.
Starsza córka wzruszyła ramionami.
— Ciekawam bardzo, po coby tu miał zaglądać?
I roześmiała się gorzko.
— Przecież on jest naszym opiekunem i powinien o nas myślić.
— Mamo — odezwała się Ksawera — wuj Horyłło za życia ojca rzadko u nas bywał.
— Prawda moje dziecko, ojciec go nie lubił.
— Dla czegóż więc — pytała dalej dziewczyna — zrobiono go naszym opiekunem?
— Dla tego że był dla nas bardzo dobrym w czasie choroby ojca, pamiętasz jak przesiadywał u nas dnie i noce, sprowadzał coraz nowych doktorów i okazał się z prawdziwem poświęceniem. A potem twój ojciec pochodził z Galicyi i nie miał tutaj bliższych krewnych.