Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 051.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ja sądzę — odezwał się dowcipniś towarzystwa — iż twoją zasadą, było właśnie nie mieć żadnej.
— Mylisz się młodzieńcze — odparł sentencyonalnie Horyłło — dowiedz się więc, iż unikam z przekonania kobiet które płaczą, jak to muszą czynić z obowiązku wdowy i sieroty.
— Ba! a od czegóż rola pocieszyciela?
— To się nie opłaca, nie cierpię próżnych ceremonii, ot niech żyje Alinka, dawnoście ją widzieli?
Zartuj zdrów, alboż nie wiemy, że jesteś mentorem urzędowym pięknej Teodory Sumskiej, i serdecznym przyjacielem jej męża.
Horyłło znowu wzruszył ramionami.
— Nie bójcie się — wyrzekł z cynicznym uśmiechem — nie złapię się już na podobne szarmy, a mnie to po co, ot mówcie lepiej o Alinie.
— Alinka robi się nieprzystępną od czasu jak dostała rolę wieszczki w nowym balecie, jakiś tryton zawrócił jej głowę.
— Co tam Alina — rzucił ktoś z boku — czy wiesz, że pyszny cyrk zjechał do Warszawy, konie mają dzielne a przytem ładne kobiety, szczególniej jedna... osądzisz,