Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 053.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

z wagonu, mam dość spacerów, jadę do domu przebrać się, zejdziemy się u Loursa.
Załatwiwszy tę ważną sprawę, towarzystwo rozeszło się nie szczędząc głośnych uściśnień i wykrzykników; a pan Leonard znowu wsiadł w dorożkę.
Tym razem jednak nie obiecywał podwójnej płacy i zasunąwszy się w głąb powozu, jechał po mału jak zwykli śmiertelnicy. Dorożka toczyła się Marszałkowską ulicą a z tamtąd minąwszy aleje skręciła na Hożą, aż zatrzymała się przed lichym parterowym domkiem.
Horyłło wysiadł, powoli zapomniawszy zupełnie o młodzieńczej żywości z jaką wyskoczył do Bocquet’a i wszedł na źle brukowany dziedziniec. Tam w głębi był dom drugi z odrapanym ganeczkiem, parę wybitych szyb zaklejone było papierem. Horyłło minął jedne i drugie drzwi, aż wreszcie zastukał silnie do bocznego mieszkania.
Nie otworzono zaraz, wewnątrz odezwały się naprzód głosy dziecinne, potem dopiero kroki jakieś, w końcu klucz obrócono w zamku a na progu ukazała się kobieta.