Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 061.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Pognębiona kobieta spuściła głowę na piersi.
— A do tego — mówił dalej nielitościwy Horyłło — zbrzydłaś jak noc, zestarzałaś się jak kościelna baba. Ktoby też powiedział patrząc na ciebie żeś była wcale przystojną panną, a ja dalibóg kochałem się w tobie; dziś wyglądasz starzej odemnie, z Tereni zrobiłaś się Terechą. Oho oszukaliście mnie ładnie nie tylko co do posagu, muszę sobie oddać sprawiedliwość żem się dał wystrychnąć na dudka, i złapać na okrutny kawał.
Żona przywykła widać do tych słodkich słów męża usiadła znów do roboty, nie odpowiadając na nie wcale.
— Rzuć że raz te gałgany — zawołał Leonard — na które patrzeć obrzydliwie, a nagotuj mi świeżą bieliznę, przecież muszę się ubrać i wyjść, nie będę siedział tutaj.
Powstała od razu ale nie ruszyła się z miejsca.
— Musisz mi wprzód dać pieniędzy — wyrzekła cicho ale stanowczo.
— Nie dam.
— Dasz — syknęła — dzieci potrzebują ciepłej strawy.