Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 069.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dniu godzina po godzinie, dopóki nie wyczerpie się zapas sił, nie zużyje tchnienie. Miała patrzeć na wzrastające potrzeby ukochanych istot, nie mogąc im niczem zaradzić, i przewidywać dla nich także życie męczeństwa, jak to co było jej udziałem.
Tonęła myślą w tej strasznej przyszłości bez wyjścia, z wzrastającem przerażeniem, a tymczasem uczennica wygrywała fałszywie jej egzercycye i wprawy rozłożone na pulpicie.
Czasem Teresa wracając chwilowo do rzeczywistości, poprawiała jej omyłki, najczęściej jednak słuchała machinalnie, znużenie silniejsze było od woli.
Lekcya ta była źle płatną, a jednak porównawszy zapłatę z korzyścią nie można się było nią oburzyć; nauczycielka nie umiała wiele, nie miała żadnej zdefiniowanej metody, a co ważniejsza była tak rozstrojona i zmartwiała, iż z trudnością zwracała uwagę na to co działo się przy niej.
Uczennica odchodziła zazwyczaj, odegrawszy swoją godzinę, skoro przysłano po nią służącę, nie czyniąc prawie żadnych postępów. Teresa czasem witała ją i żegnała obojętnem skinieniem głowy. Czasem znów w gorączkowych chwilach