Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 082.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie o ciebie idzie, ten o którym mówię, jest dobrego gatunku, zaręczam.
Herkner zamyślił się.
— No cóż? — pytał Horyłlo.
— Nie — odparł stanowczo gospodarz domu — ja tego interesu nie zrobię.
— A to dla czego? nie powiedziałem jeszcze warunków: Józio Sumski zahypotekuje z chęcią dwa razy taką sumę jaką weźmie.
Pożądliwy wyraz zamigotał na twarzy kapitalisty, ale pomimo to odpowiedział:
— Nie panie Leonardzie, to nie dla mnie interes.
— Jakto, czy uważasz pan za niepodobny?
— Uchowaj Boże, wiesz pan dobrze iż należę do ludzi, którzy nie wierzą w niepodobieństwa, można zrobić wszystko na świecie, byle się umieć wziąść do rzeczy.
— A więc o cóż chodzi?
— O wiele rzeczy! domyślisz się ich pan sam bardzo łatwo.
— Nie, na honor.
— Naprzód — mówił Herkner — źle zrobiłeś udając się do mnie.