Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 106.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przecież ja nie zabijałem — zawołał mąż zdumiony polemicznym tonem żony — ja zostawiałem całą wolność sumienia Stasiowi.
— To źle bardzo, są prądy przeciw którym walczyć należy wszelkiemi siłami, a dzisiaj późno już, dzisiaj kiedy zgubiłeś duszę twego dziecka, zwracasz się do mnie o wytłumaczenie smutku jego. W grzechu nie może być spokoju ani szczęścia, pamiętaj o tem.
— Mówisz o rzeczach niebieskich jak kaznodzieja Anno, i zapewne znasz się na nich lepiej odemnie, tym czasem my żyjemy na ziemi, wśród świata, pomiędzy ludźmi. Staś z pewnością nie popełnił żadnej zbrodni, coby zatruwała mu spokój sumienia.
— Są nizkie grzechy które spełniają się tylko w głębi duszy, mam prawo lękać się wszystkiego dla Stasia, ale drogi Opatrzności są niezbadane, a przyszłość leży w ręku Boga. Jemu ofiarowałam dziecię moje od kolebki, ufam iż On czuwać będzie nad niem i poprowadzi do zbawienia.
— Przecież działania ludzkie nie przeszkadzają Opatrzności, ludzie powinni radzić sobie w troskach, nie spuszczając się jedynie na Jej pomoc.