Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 112.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Dla Leonarda Horyłły i jemu podobnych, dymna, duszna, ścieśniona atmosfera cyrku była stokroć milszą od najcudniejszych balsamów letniej nocy, niezbyt doskonała orkiestra przygrywająca skokom koni i amazonek przyjemniej dźwięczała w jego uchu niż srebrne nuty słowika.
Zajął więc z zadowoleniem miejsce w loży, a rzuciwszy okiem na afisz i przekonawszy się że występ słynnego Herolda i niemniej słynnej Emmeliny jeszcze nie nastąpił, przyłożył do oczów lornetkę z kości słoniowej i zaczął rozpatrywać się po zgromadzeniu.
Towarzystwo zbierające się w cyrku składali przeważnie mężczyźni, była tam cała tak zwana złota młodzież warszawska, a także i ta co sobie do tego tytułu opartego na pełnej kieszeni rościła urojone prawa; był cały zastęp wielbicieli Klary, Rozyny, Jenny, a nadewszystko nieporównanej Emmeliny gaszącej wdzięki i zręczność pospolitych amazonek, jak słońce gasi gwiazdy na niebie blaskiem swoim.
Słowem byli tam wszyscy co uchodzić chcieli za znawców sportu lub piękności kobiecej. Bo trzeba przyznać iż zarówno zwierzętami jak ludź-