Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 130.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

oh! gdybym mógł był pozostać zawsze w Zbożowej Woli osiać, orać, polować, gdyby Teodora nie nudziła się na wsi, gdyby....
I znowu zwrot ten zniecierpliwił Horyłłę, który starannie ukrywał ziewanie.
— Wiesz co — wyrzekł, chcąc koniec położyć scenie, mogącej przedłużyć się w nieskończoność — przełóż żonie twoje położenie, niech ona rozsądzi.
Podstępność tej rady nie uderzyła Józefa, który widocznie pragnął zrzucić na cudze barki część przynajmniej moralnej odpowiedzialności, za to co miał uczynić, zresztą był to sposób odroczenia na czas jakiś, ostatecznej decyzyi, więc uczepił jej się z namiętnością ludzi słabego umysłu, dla których zwłoka wydaje się zbawieniem.
— Tak, masz słuszność, powiem wszystko Teodorze, jeśli ona mnie kocha....
Zatrzymał się, jakby ostatnie słowa nasunęły mu na myśl jakąś przykrą wątpliwość, widocznie jednak teraz, zastanawiać się nad niemi nie chciał.
— Ona powinna mnie kochać, ona mnie kocha, nie prawdaż Leonardzie, wziąłem ją z biedy, ob-