Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 135.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— O spojrzyj tylko w lustro — mówiła kobieta — do czegoś ty przy mnie podobny.
I gwałtem prawie zaprowadziła go przed tualetę. Rzeczywiście mąż i żona stanowili w tej chwili zupełny kontrast; ona w całym blasku upajającej piękności bez troski na gładkiem czole, z bezmyślnym uśmiechem na purpurowych wargach, on znużony, zmordowany, ze zmąconym wzrokiem i czołem sfałdowanym ciężkiemi bruzdami.
Żona nie pomyślała o tem że powinna była podzielić kłopoty i trudy tego życia, osłodzić jego smutki, ona spostrzegła tylko kontrast tych dwóch wyrazów twarzy i mówiła śmiejąc się zalotnie:
— Jesteś stary Józiu a nawet brzydki w dodatku, tysiące spotykam codzień piękniejszych od ciebie, ale bądź spokojny ja cię kocham, nie bądź zazdrośny to się na nic nie przyda, jesteś dobry niczego mi nie odmawiasz ja przenoszę cię nad innych.
Obchodziła się z nim nie jak z mężem lub kochankiem, ale poprostu z dostarczycielem strojów, i mówiła to bardzo wyraźnie.