Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 136.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

On nie był w stanie zastanowić się nad temi odcieniami.
— Nie prawdaż Teodoro — zawołał ja dogadzałem dotąd wszystkim twoim zachceniom, fantazyom nawet.
— Spodziewam się, przecież na to jesteś moim mężem.
— Dogadzałem ci dopóki mogłem — wyrzekł smutnie, czując niewyraźnie że wraz ze środkami materyalnemi, i szczęście jego skończyć się może.
Kobiety jak Teodora nie kochają zazwyczaj, nie zdolne są oddać się dla jakiej bądź szlachetnej pobudki, one sprzedają się tylko.
— Jakto — spytała odstępując od męża i patrząc na niego badawczo wzrokiem, z którego znikł pieszczotliwy wyraz — cóż to ma znaczyć?
— To ma znaczyć — powtórzył nieszczęśliwy mąż — że nie mam już ani pieniędzy ani kredytu.
Przez chwilę trwała pomiędzy niemi cisza. Teodora spuściła oczy jakby namyślając się co ma uczynić, Józef milczał przygnębiony wyznaniem jakie uczynił.