Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 138.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cia mogące stanąć na wspak jej woli i nie chciała im się dać rozwinąć, bo znowu przystąpiła do męża. W tej chwili wydała mu się tak piękną, iż gotów był dla niej popełnić zbrodnię, gdyby tego zażądała.
— Kobieto — zawołał — miej litość nademną, tu chodzi o mój honor, o moją uczciwość.
Chciał mówić dalej, ale ona nie dała mu dokończyć, jeśli wprzódy nie chciała go zrozumieć, teraz nie chciała dosłuchać, czuła dobrze iż znając tajemnice męża, nie wypadało jej żądać więcej, niż mógł i powinien był uczynić.
— Ty bo zawsze troszczysz się, rozpaczasz napróżno — zawoła z żywością nie dając mu dojść do słowa — tyle razy mówiłeś mi niemam, a zawsze znalazłeś sposób dogodzić małym zachceniom twojej żony. Ja wiem że i teraz tak będzie, chcesz tym sposobem zrobić mi niespodziankę, alboż ja i tak wdzięczną ci nie jestem, nie kocham pomimo opalonego czoła i brzydkich wąsów.
Mówiąc to targnęła drobnemi rączkami jego wąsy, przesuwając mu białe paluszki koło ust, i wydzierając mu niejako mimowolne całusy.