Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 140.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ment odkładał to, do czego powinien był przygotować ją od razu.
— Ja nie mam już pieniędzy — wyrzekł załamując ręce.
— Wielka rzecz, to pożycz.
— Nie mam kredytu, nikt pożyczyć mi nie chce.
— Alboż nie jesteś jedynakiem bogatych rodziców?
Krew uderzyła do czoła Józiowi.
— Rodzice nic dać mi nie chcą, udawałem się do nich.
— Wiem, wiem, odpowiedzieli ci że tracisz to co oni zarobili — odparła ze śmiechem — jak gdyby tobie i mnie wystarczyć mogło to co im starczy.
Mąż spojrzał na nią posępnie, śmiech jej był dla niego niezrozumiały w tej chwili.
— Więc cóż ja mam począć — zawołał z rozpaczą.
Pytanie to zwracał na próżno do Horyłły i do samego siebie, a teraz stawiał je żonie jakby chcąc zagłuszyć głos sumienia, odzywający się w nim coraz