Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 172.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Panie Puchalski — wyrzekł zwracając się do nieszczęśliwego właściciela domu — widzisz pan co się dzieje i co mi zarzucają, widzisz więc sam iż świadectwo moje nie ma tu żadnej wagi. Nie pozostaje mi jak przeprosić cię za to co się stało i oświadczyć głośno, iż więcej w interesa mojej babki mieszać się nie mogę.
Słowa te wyrzeczone chłodno i stanowczo sprawiły prawdziwą przykrość starej kobiecie, ale nie przełamały jej uporu.
— Jesteś prędki Konradzie — powtórzyła tylko, jakby chcąc go ułagodzić tym frazesem.
— Być może — odparł młody człowiek — moja babko życzę ci z całego serca byś nie pożałowała swojej dzisiejszej rozwagi, teraz widzę że ci więcej potrzebnym nie jestem.
Było to jego ostatnie słowo, oddalił się szybko by ukryć może przykre wrażenie tej sceny. To co go spotykało było jedną z największych powszedności życia, codzień ludzie lekceważą nasze chęci, codzień odpłacają nam złem za dobre, podejrzeniem za prawdę, fakt ten nie miał więc sam w sobie nic dziwnego, a jednak są indywidualności dla których ból ten jest zawsze nowym, zawsze równie niespodzianym.