Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 173.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Bezczelny tryumf złego, choćby nawet nie dotykał nas osobiście, jest przykrym i drażliwym; młody adwokat czuł to głęboko opuszczając kancelaryę rejenta, był upokorzony tem nędznem zwycięztwem, jakie pozwolił odnieść nad sobą, bezsilność własna była mu wstrętną w tej sprawie i z tłumionym gniewem, przeciskał się przez ruchliwy i gwarny tłum zalegający przedsionek, gdy Strzygalski zaszedł mu drogę.
Agent tajemniczych interesów miał bezczelnie spokojną minę, jak przystało zwycięzcy, przecież zbliżył się do Konrada bez szyderstwa, z rodzajem dziwnego szacunku jaki wzbudzał w nim człowiek uczczony mianem uczciwego.
— A co panie adwokacie — wyrzekł zwolna — czy nie lepiej było posłuchać mojej rady, obadwaj bylibyśmy na tem źle nie wyszli.
— Mów pan za siebie.
Strzygalski wstrząsnął głową.
— Gniewasz się pan, cóż robić, nie moja wina, ostrzegałem wyraźnie, ale wiedz pan na przyszłość, że Strzygalski nie lubi słów próżnych, nie, nie, co obieca to dotrzymać musi koniecznie.
Mówił to także z pewną dumą, ten człowiek upadły, miał swoją ambicyę i punkt honoru szcze-