Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 185.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Wykrzyk ten przecież nie trafił do przekonania Strzygalskiego, który o uczciwości miał swoje osobiste zdanie, nie będące w koniecznej harmonii, ze zdaniem ogólnem, poczucia jego nie szły tak daleko, nie sięgały moralności faktów, on służył temu który go płacił, nie pytając wcale o cele, te reprezentowały się dla niego w umówionej kwocie, machnął więc ręką.
— Zrobi się co będzie można — odparł — bądź pan spokojny, Strzygalski dotrzymuje słowa i nigdy dwom panom na raz nie służy.
Było to jego credo pod względem uczciwości, a jeśli mogło to być za mało na Katona, było to dość na pokątnego agenta.
— Czy odszukasz pan Rozalję — spytał Konrad pragnąc zasięgnąć nieco światła co do sposobu działania jego w tej sprawie.
— Eh! — odparł Strzygalski z wyrazem pewnego lekceważenia które nie tyczyło się wcale osoby adwokata, ale raczej jego zręczności w podobnych rzeczach, zostaw to pan mnie, czy to co mam zrobić uskutecznię przez Rozalję lub przez kogo innego mniejsza o to, byle był skutek. Pan się do tego mieszać nie potrzebujesz bo z przeproszeniem to nie pańska robota.