Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 189.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— To pan! jakim cudem o tej godzinie, to prawdziwa niespodzianka.
— Niespodzianka dla mnie także — odparł zbliżając się do niej, pierwsza już że dzisiaj piątek, śpieszyłem się by panią zastać.
— Zastaniesz mnie pan już zawsze o tej godzinie — wyrzekła z odcieniem smutku w głosie — ale chodź pan, chodź dalej.
Wprowadziła go do drugiego pokoju stanowiącego salon, sypialnię i pracownię zarazem a pies porzucił swoje legowisko i szedł za niemi łasząc się około nowo przybyłego.
Pokój ten zastawiony rzeczami, skromny o bielonych ścianach, jak wszystkie mieszkania tego domu, miał jednak ten wdzięk i harmonię, jaką wszędzie roztoczyć umie kobieca ręka, okna osłonione muszlinowemi firankami, wychodziły na ogród, a zieloność, słońce, powietrze i świegot ptaków, nadawały mu cechę wesołej wiejskiej nie ledwie swobody.
Gwary miasta konały tutaj, ustępowały jakiejś błogiej ciszy, co zdawała się stanowić moralną atmosferę stworzoną przez kobietę, która je zamieszkiwała.