Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 191.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ta przeglądała jakiś poważny tom in quarto, czyniąc z niego wyciągi, lub znacząc krytyczne uwagi, bo atrament nie zasechł jeszcze na piórze, a karta papieru leżała na wpół zapisana przed miejscem które zajmowała.
Konrad rozejrzał się po mieszkaniu dobrze sobie znanem, z widoczną rozkoszą, jak gdyby oczy jego spragnione były każdego nie znaczącego nawet szczegółu, i nasycić się nie mogły tym skromnym widokiem.
A mieszkanie to było tak harmonijne i ciche, przedstawiało taką sprzeczność z korytarzami sądu apelacyjnego, z których wychodził, iż nie można się było temu dziwić. On oddychał tutaj pełną piersią, jak wędrowiec wśród oazy na spiekłej pustyni.
Kobieta nie przerywała tego milczenia, wsparta jedną ręką na głowie Alfa, spoglądała na swego gościa, z nieujętym wyrazem.
— Doprawdy — wyrzekł Konrad po chwili — nie wybierasz się pani na lekcye?
— Nie — odparła krótko.
— Jak to dobrze.
Usta kobiety zadrgały lekko.