Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 202.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

czas zapragnąłem być godnym ciebie, a przynajmniej iść twoim śladem.
Nie mogła ani chciała mu zaprzeczać, słowa te płynące z głębi wezbranego ducha były zbyt słodkie, zbyt rozkoszne, słuchała ich upojona, nie bacząc jak drogo one okupione być muszą.
I była znów cisza pomiędzy niemi cisza zachwytu i miłości. Oczy ich topiły się we wzajemnem spojrzeniu, dłonie drżały w dłoniach.
Chwila ta miała swoje niebezpieczeństwo, Kazimiera pierwsza powróciła do rzeczywistości, wysunęła miękko ręce z uścisków Konrada, który zatrzymać ich nie śmiał, i oddalając się o kroków kilka wsparła się o okno, spoglądając na przemian na niezmącony błękit nieba i na czoło ukochanego.
Młody człowiek stłumił westchnienie, ale nie wyrzekł słowa skargi.
Od dnia wzajemnego wyznania postawili pomiędzy sobą granice których przekroczyć nie chcieli, a teraz z eterów w jakich pływali oboje, powracali siłą woli do rzeczywistości.
Przejście to nie było dla nich trudnem, oni potrafili abstrakcyę uczynić faktem i urobić życie