Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 204.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pani miałabyś spędzać życie w podobny sposób — zawołał Konrad — czyż nie wiesz że praca ta jest tak mało płatną, iż kilkanaście godzin pracy daje zaledwie nędzne utrzymanie.
— Wiem o tem, jednak nie mam wyboru, zresztą jestem dość zręczną, potrafię robić suknie, kapelusze, a to więcej nierównie przynosi.
Mówiła to spokojnie, jak kobieta zrezygnowana na los nieodmienny, ale Konrad zgodzić się nie mógł na podobną ostateczność.
— Nie — zawołał — to być nie może byś doszła do tego.
Uśmiechnęła się lekko.
— Zapominasz — wyrzekła — iż nic niema na świecie określonego znaczenia, ale przybiera to które mu nadajemy. Chwila odpoczynku staje się tem droższą, im rzadziej przychodzi, a potrzeby nasze powinny stosować się do środków.
— Są to harde, stoiczne niemal słowa — przerwał oburzony — tylko pamiętaj że sił własnych przeceniać nie należy, że po za pewnemi granicami zaczyna się nędza, bo ty już nic Kazimiero z potrzeb twoich odrzucić nie możesz.
— Tak sądziłam dotąd — odparła — jednak to nie jest żadnem dowodzeniem, bo tak sądziemy