Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 206.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Wiesz dobrze iż to być nie może, odmówiona nam słodycz połączenia naszej doli, każde z nas iść musi swoim torem, wspierajmy się tylko wzajemnie myślą, radą, sercem.
— Postawiłaś to niejako za warunek twojej miłości — odparł smutnie Konrad — przecież to niesłusznie, możesz odmówić mi wszystkich praw kochanka, prócz tego jednego bym ci ulżył pracy.
— Być może iż jest tu dziecinna duma Konradzie, ale zostaw mi ją, cierpiałabym gdyby było inaczej, pamiętaj iż byłam długo rzeczą poddaną majątkowi, wziętą w dodatku tylko do posagu, jakbym sama przez siebie nie miała ceny żadnej, pozwól mi czuć że stąpam o własnych siłach, żem się wybiła z materyalnej niedoli, a tobie nie zawdzięczam nic, prócz szczęścia.
— Wszak wyrzekłaś sama, iż pomiędzy nami moje i twoje istnieć nie powinno.
— Jesteś pan niemiłosierny, przecież przyznałam z góry, że nie mam słuszności, ale czuję iż nie smakowałby mi chleb, któregobym nie zarobiła własnemi rękoma. Zdaje mi się iż moralne poniżenie jakiego doznałam, samą tylko pracą okupić mogę.