Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 208.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Masz słuszność Konradzie, byłam dziecinną, ale zrozumiej iż nie chcę mieć nic do ukrycia, ja pragnę by każda minuta mego życia mogła być jasną przed okiem świata całego, by czyny i myśli nawet nie potrzebowały kryć się przed niczyjem spojrzeniem, a potem niech świat potępia mnie i kamienuje, ja dbać o to nie będę.
— Czyż świat i ludzie warci byśmy im cokolwiek poświęcali.
— Nic z pewnością, to też czyniemy to nie dla nich ale dla samych siebie. Kłamstwo upokarza tych co się do niego zniżają, więc to wszystko do czego nie chcemy lub nie możemy się przyznać jawnie, istnieć nie powinno. Powiedz sam czy nie mam słuszności.
Mówiła to z rozognioną twarzą, topiąc w nim kryształowe spojrzenie z taką siłą przekonania, iż oczy Konrada wlepione w nią z namiętnym wyrazem, musiały spuścić się ku ziemi.
— Prawda Kazimiero — odparł smutnie biorąc jej rękę i ze czcią przyciskając ją do ust — przedewszystkiem musiemy zachować własny szacunek, bez niego nie mielibyśmy oboje chwili szczęścia ani spokoju.