Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 211.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

wiołami, i potrzebuje zużyć w starciu z niemi energię i działalność swoją.
— Jest to więc próżna sprzeczka słów Konradzie — wyrzekła Kazimiera — tutaj także oboje rozumiemy się jak zawsze.
Rzeczywiście miała słuszność, rozmowa ich mogła trwać długo na ten temat, który w abstrakcyjnem znaczeniu pojmowali jednako, tylko któremu każde z nich nadawało odrębne zastosowanie. Serce i umysł Kazimiery obejmowały świat cały wielkiem kołem przebaczenia, on zaś mógł mu przebaczyć wszystko, wszystko oprócz nieszczęścia tej kobiety i niezwalczonej zapory jaką stawiał pomiędzy niemi.
Tej jednej, wiecznie krwawej rany, nic ułagodzić nie mogło. Społeczna niesprawiedliwość, budziła w nim bunt nieustanny, stawiając przed oczy każdej chwili czem było życie ich dwojga, a czem być mogło.
Mówił prawdę; Kazimiera świeciła mu jak gwiazda przewodnia, ale razem wzniecała nadzieje i pragnienia których nigdy ziścić nie mogła, była mu więc szczęściem i rozpaczą, źródłem spokoju i burz niewyznanych.