Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 222.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nie zbywało na niczem, wówczas nie żałowałby pieniędzy na sprawienie im przyjemności.
Pomimo jednak całą bezczelność swoją, pan Horyłło uczuwał jakiś nieokreślony przymus w towarzystwie tych biednych kobiet; nędza ich i obecność sama, sprawiała mu przykrość, a przytem za każdą wizytą wdowa częstowała go nieskończoną litanią żalów, skarg i wspomnień nieboszczyka męża, które wcale nie były zabawne.
Dzisiaj opiekun wysłuchał tego wszystkiego z najwyższą cierpliwością, uważając pilnie czy wdowa nie zdradzi jakim niebacznem słówkiem nieprzyjaznych zamiarów, ale ona pamiętając dobrze o zaleconej ostrożności, nie wydała się z niczem.
Dotąd obowiązki Horyłły jako opiekuna, uciążliwe nie były, przewidywał wszakże, iż z dniem w którym wyczerpią się ostateczne zapasy przeszłości, ta nieradna rodzina, zwróci się do niego z żądaniem powszedniego chleba.
Naturalnie on nie był obowiązany go dostarczyć; nie przyszło mu też wcale na myśl, iż należało za pomocą jakiej bądź pracy, zażegnać tę groźną