Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 231.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdzież żona? — spytał powolnie Horyłło.
— Wyjechała na spacer.
— To dobrze, nie lubię jak kobiety mieszają się do interesów.
— Ależ moja żona wyjechała zagniewana, spodziewała się iż otworzywszy oczy zobaczy osiodłanego Bewerley’a czekającego na jej rozkazy.
— I cóż?
— Nie mogłem przecież kupić go bez pieniędzy, Bewerley kosztuje dziesięć tysięcy.
— No, to niezbyt drogo.
— Ale ja tych pieniędzy nie mam.
Horyłło wzruszył ramionami jakby chciał powiedzieć iż nie od niego zależało mu ich dostarczyć.
— Leonardzie ja te pieniądze mieć muszę, zgadzam się na wszystko, słyszysz?..: zgadzam się ha wszystko!...
Wieść tę o której na chwilę nie wątpił Horyłło, przyjął on chłodno bardzo.
— Wiedziałem — odparł tylko — iż nie będziesz robił próżnych trudności, szkoda jednak, iż nie zdecydowałeś się wcześniej.
— Dla czego?