Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 248.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

ten nadszedł już? czy miał nadejść dopiero? pytanie to fałdowało w bruzdy jej czoło, i nadawało twarzy wyraz surowy.
Zresztą nie zastanawiała się wcale nad losem człowieka, co kochał ją całą siłą serca, co w niej zaklął świat swój; w naiwnym egoizmie Teodory nie było miejsca dla drugich, nie była ona ani przewrotną ani okrutną z charakteru, chociaż samolubstwo mogło uczynić ją jednem i drugiem; na pierwszym i jedynym planie w jej sercu była ona sama, najdrobniejszą fantazyą była gotową okupić cudzą męczarnią, nie zastanawiając się nad tem. Czyż darmo Bóg stworzył ją tak piękną, obowiązkiem jej było tylko jaśnieć, błyszczeć i wzbudzać zachwyt jakim bądź kosztem.
Józef ożenił się z nią wbrew woli rodziców, wbrew zdrowym radom, idąc jedynie za głosem namiętności, co rzucała go skrępowanego pod jej stopy; wiedziała o tem, ale nie poczuła w sercu miłości lub wdzięczności, czuła tylko iż może być samowładną, i taką okazała się od pierwszego dnia pożycia, wyzyskując bez miłosierdzia żądzę jego, i swoją przewagę.
Powszednie były dzieje tego stadła, i przyszłość łatwą była do odgadnięcia, mąż Teodory