Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 253.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

lub przyjaciółek szczególniej w razach gdy choroba nawiedzała jego progi.
Przed samym sobą tłómaczył się w ten sposób iż nie jest doktorem, a więc obecność jego wcale potrzebną nie była, dla dzieci zaś w doktora i aptekę nie wierzył, dowodząc Teresie iż matka powinna być ich jedynym lekarzem. Czy pochodziło to z rzeczywistego przekonania, lub też przekonanie to doskonale usprawiedliwiały zupełne zaniedbanie, dociec było niepodobna, dość że się ich trzymał z uporem godnym lepszej sprawy.
Teresa siedziała na małem stołeczku przy łóżku Natalki z łokciami na kolanach, podpierając dłońmi zmordowaną głowę, nie była w stanie jąć się żadnej pracy, a zresztą zajęcia jej tak były nie produkcyjne, tak mało mogły opędzić potrzeby, iż ręce opadały bezczynne.
Doszła do tej najostateczniejszej nędzy, iż czekała z gorączkowem upragnieniem przyjścia człowieka, co lżył ją każdem słowem przemawiając do niej jak do idyotki i niewolnicy, a jednak oczekiwała go i byłaby z rozkoszą słuchała jego brutalstw, odbierała razy nawet, byle okupić tym środki ratunku dla chorego dziecka.