Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 255.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Ojciec nie da zapewne, albo to on dba o nas, ojciec tak zawsze ładnie ubrany, a my nie mamy w czem chodzić, a na nasze obiady to nie przychodzi nigdy.
Zmysł obserwacyjny przedwcześnie rozwinięty w Michasi, ukazywał jej w smutnej nagości domowy stosunek rodziców; w chwilach rozpaczy ogarniających matkę, ona myślała o siostrach i teraz włożyła w piec parę drewek które koło niego leżały, zapaliła je i wstawiła wody w małym garnuszku.
Kobieta nie zważała na to nasłuchując daremnie szelestu zbliżających się kroków.
— Ojciec pewno nie przyjdzie tutaj dzisiaj — rzekła znowu Michasia.
— Nie mów tego moje dziecko — wybuchnęła matka — Natalka nie może umrzeć bez pomocy, oh! gdybym wiedziała gdzie go szukać.
Przez chwilę trwało milczenie, Michasia gotowała kaszę dla siostrzyczki.
— Mamo — szepnęła znowu — mnie się zdaje że ojciec nie kocha nas wcale.
Kobieta westchnęła.
— I dla czegóż ci się tak zdaje Michasiu?