Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 262.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan przysłany jesteś od pani Skalskiej? — wyrzekła urywanym głosem.
— Tak jest, ale może mogę pani w czem być użytecznym, jestem na rozkazy.
Pokusa była zbyt silną. Teresa wyciągnęła drżącą rękę i wskazała mu ten kawałek papieru, co w jej myśli mógł zawierać życie i zdrowie.
Ale gdy mu ją wskazywała, gwałtowny rumieniec oblał jej twarz, teraz posunęła się do żebractwa.... do żebractwa względem nieznajomego.
— Rozumiem! — zawołał Strzygalski, udając iż nie spostrzega jej zakłopotania — pani nie masz kogo posłać do apteki.... ja przyniosę lekarstwo.
— Nie mam kogo, nie mam z czem — wybuchnęła kryjąc mimowolnie twarz w dłoniach.
Kiedy ją odsłoniła Strzygalskiego nie było.
W milczeniu padła na krzesło przy łóżku Natalki, przygnębiona uczuciem wstydu. Nienawiść jej do człowieka który doprowadził ją do tej ostateczności wrzała w piersi jakąś gorączkową żądzą jeśli nie zemsty, to przynajmniej rzucenia mu w twarz raz w życiu najstraszniejszej obelgi prawdy.
Strzygalski powrócił szybko niosąc upragnione lekarstwo. Teresa prawie wyrwała mu je z rąk.