Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 294.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

dzieć pragnie. Konrad wyczytał zapewne to wszystko z czoła i spojrzenia Stanisława, bo wyrzekł:
— Stasiu — chcącemu niema nic trudnego.
Płomienny rumieniec wybił na twarz studenta.
— Oh! — zawołał z mimowolnym wybuchem — gdybyś mógł wiedzieć....
Zatrzymał się jakby przelękniony że powiedział za wiele.
Adwokat ścisnął mu rękę dając swój adres.
— Jeśli ci co dolega Stasiu — wyrzekł miękko — chodź do mnie, nie zapomniałem jeszcze myśli, rwań i burz pierwszej młodości, potrafię może zrozumieć cię jak dawniej. Są chwile gdzie potrzeba nam bratniego serca, i bratniej ręki, pamiętaj że znajdziesz ją u mnie.
— Konradzie! — zawołał chłopiec z wylaniem — sam Bóg cię tu zesłał.
Znów przypomnienie missyi spełnionej w tym domu, zrobiło przykre wrażenie na prawniku, uśmiechnął się smutnie.
— Daj mi sposobność być ci użytecznym, pragnę tego całą duszą.
Stanisław popatrzył przez chwilę w pogodne choć surowe czoło swego nauczyciela, i odparł gorączkowo: