Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 306.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

cia patrzącą wielkiemi oczyma pełnemi trwogi, na przemian na nią i na Alfa.
— Kto tam? — spytała Kazimiera, powstając i idąc ku drzwiom.
— To nic, to ja pani — szepnął nieśmiały głosik Ksawery.
Jednak wzrok kobiety mówił tak wyraźnie, iż tłómaczenie to było dla niej niedostateczne, że dziewczyna cofnęła się, i tak stała trzymając się machinalnie za klamkę, w czasie gdy na jej długich rzęsach zaświeciło coś nakształt łzy.
— Cóż ci to moje dziecko? — zawołała Kazimiera.
— To nic, nic, to ja Ksawerka Skalska, mieszkamy tu zaraz w dziedzińcu... przeszkadzam zapewne.... przepraszam.
— Nie przeszkadzasz mi już wcale — odparła Kazimiera, poznając w niej młodą sąsiadkę, której nazwiska nie znała — zapewne potrzebowałaś czego, wejdź proszę i powiedz mi czego żądasz?
Wymowne oczy Ksawery, wskazały jej Alfa leżącego przy drzwiach.
— Nie lękaj się mojego psa — mówiła z uśmiechem młoda kobieta, kładąc rękę na kudłatej gło-