Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 341.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— To byłoby wybornie, zaprosilibyśmy ją tutaj.
— Jeśli ten mesaż jest od Alinki, to zawiera chyba rachunek jakiś, bo coś strasznie poszedł nie w smak Horylle.
Ten grad uwag przerwał garson, mówiąc że oddawca biletu czeka w bramie.
— Oddawca zawołano chórem, to zmienia postać rzeczy.
— Może to jaki wierzyciel, to byłaby okropność, psuć komu apetyt i nie mieć spokojności nawet w restauracyi.
Horyłło tym czasem zdecydował się zadość uczynić wezwaniu.
— Poczekajcie tu — wyrzekł nie odpowiadając wcale na ubolewanie i zapytania towarzystwa — powrócę za chwilę.
I rzuciwszy melancholiczne spojrzenie na stygnącą zupę, której jeszcze nie zakosztował, wyszedł spiesznie.
Herkner przechadzał się niecierpliwie w bramie hotelu, nie zważając na nic i nikogo; minuty zdawały mu się wiekami.
Wprawdzie narada z Horyłłą nie mogła zmienić istniejących faktów, ani dźwignąć go z poło-