Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 359.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Co mi tam! — zawołała dziewczyna z dziecinną niedbałością — byle mama nie turbowała się tak bardzo, a ty żebyś nie narzekała, mnie to wszystko jedno, czy jesteśmy biedne czy bogate.
— Co też ty mówisz moja Ksawerko! — zawołała matka zgorszona tą filozofią córki.
— Więc ten młody człowiek który codzień bywa u tej pani, to adwokat Dalecki? — pytała zaciekawiona Hortensya.
— Tak, zdaje mi się że to ten sam, co przechodzi często koło naszych okien, ale cóż ciebie to obchodzi?
Hortensya wzruszyła ramionami.
— Dziecinną jesteś Ksawerko — wyrzekła tylko nie wdając się w dalsze tłómaczenia.
Tym sposobem Ksawera, otrzymała faktycznie pozwolenie matki, na naukę, której tak bardzo pragnęła.
Obie siostry stały jeszcze w oknie otwartem, gdy Konrad wyszedł od Kazimiery. Słysząc ich głosy, podniósł machinalnie głowę, poznał młodą dziewczynę widzianą przed chwilą, i skłonił jej z przyjaznym uśmiechem. Ukłon oddały mu obie razem, a gorący rumieniec wystąpił na twarz Hortensyi.