Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 381.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Opiekun zrozumiał od razu swoją przewagę, i postanowił z niej korzystać, ze stanowiska oskarżonego jakie powinien był zajmować, przerzucił się na oskarżyciela.
— Cóż to znowu za skarga — zapytał — z którą wystąpiliście do sądu kryminalnego przeciw Herknerowi?
Te słowa wywarły wielkie wrażenie na wdowie, zawierały bowiem fakta których nie znała, i których nie była w stanie ocenić doniosłości.
— Ja nie wiem — wyrzekła — to adwokat Dalecki.
Wspomnienie nienawistnego prawnika, obruszyło więcej jeszcze Horyłłę.
— Naprzód — wyrzekł — ciekawym po co udawałaś się pani do niego?
— Jakto? — spytała coraz bardziej przestraszona groźnym tonem słodziutkiego zwykle opiekuna.
— Nie powinnaś była pani udawać się wcale do adwokata bezemnie.
— Ależ — zawołała — mówiłeś mi zawsze kuzynie, że summę naszą za straconą uważać należy, a on przeciwnie obiecuje ją odzyskać.