Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 385.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

niona, zmieszana, stanęła opierając się o kreszło na którem siedziała. W głębi serca ona sobie może przyisywała tę niespodzianą wizytę, gdy tymczasem Konrad zostawiwszy Stanisława przy lekcyi z Ksawerą, umyślił zdać sprawę swojej klientce, ze szczęśliwego skutku swoich zabiegów.
Nie było z pewnością na całem świecie przykrzejszego spotkania dla Horyłły. Konrad wszedł, powitał panią Skalskę i jej córkę, na opiekuna zaś rzucił chłodne spojrzenie, i zamienił z nim jeden z tych ukłonów, wyraźnie wymuszonych formami cywilizacyi, na pierwotnych instynktach człowieka.
Pierwsze spojrzenie wystarczyło przenikliwości prawnika do odgadnienia położenia, dostrzegł że Horyłło próbował jeszcze nadużywać swego położenia, nad łatwowierną wdową i dla tego wyrzekł od razu zwracając się do niej:
— Dawno już nie zdawałem pani sprawy z powierzonego mi interesu, nie chciałem bowiem łudzić bezzasadną nadzieją, ani działać stanowczo nie mając dostatecznej szansy powodzenia.
Ton jego był stanowczy; pomijał zupełnie obecnego opiekuna, jak gdyby nie było go tu wcale.