Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 386.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Horyłło zrozumiał dobrze znaczenie tego faktu, i obcierał nieznacznie pot zbierający mu się kroplami na czoło.
— Właśnie pan Horyłło — mówił mi — przerwała zmieszana wdowa.
— Pan Horyłło nie może nic doradzać w tej sprawie, do której sam jest zamieszany — odparł zimno adwokat — uczyniliśmy albowiem ważne odkrycie, utajonego testamentu zmarłego męża pani.
— Testamentu mego męża? — pochwyciła kobieta, wzruszona tym wyrazem — oh! on był tak dobry, on myślał o nas do ostatniej chwili, przeczuwałam to. I gdzież znajdował się ten testament.
— Niech pani zapyta o to pana Horyłłę — wyrzekł prawnik z mimowolnym szyderstwem.
Skalska w niewinności swojej gotową była to uczynić, i już zwracała się do zacnego opiekuna, gdy ten zerwał się z miejsca.
— To fałsz, potwarz — zawołał niespokojnie — kuzynka wpadłaś w złe ręce, ostrzegam cię, chcą nas widocznie poróżnić, więc nie mam tu co dalej robić.