Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 411.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— W każdym razie — zawołał — Sumski ma ojca, którego jest jedynym synem, on nie może gubić go w ten sposób.
— Żona poróżniła go z rodzicami — wyrzekła Walnerowa — bo ci wcale nie pozwalali na jej zbytki.
— To nic, ja muszę przekonać się jak sprawa stoi; nie wierzę by tutaj dojść mogło do głośnych skandalów.
— Oby cię Bóg natchnął moje dziecko — mówiła stara kobieta rozczulona — ja dawno już przypuszczałam że wpadłam w złe ręce, bo jak tylko oddałam pieniądze, Ozorski który co dzień przychodził do mnie na kawę i na maryasza, zaczął się od niej wymawiać, później spotkałam go na ulicy, wcale inaczej wyglądał niż wówczas u rejenta i ubrany był inaczej, a mnie mijał zdaleka, niby nie poznając. Ale ja mam chwała Bogu jeszcze dobre oczy! To zakorciło mnie zaraz, chciałam go zaczepić i zapytać co się stało z jego mieszczańską kapotą, tylko wpadł mi do sklepu, a ztamtąd w głąb domu i zniknął jak kamfora. Wówczas pomyślałam że ze mną coś źle być musi, i chciałam przyjść do ciebie.