Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 426.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Nieszczęśliwy mąż Teodory milczał, czuł zapewne jaką drogę wskaże mu prawnik, a wstąpić na nią nie miał siły.
— Czy nie rozumiesz mnie? — pytał Konrad.
— Mów wyraźnie — odparł głucho Józef.
— Krzywda uczyniona przez ciebie musi być nagrodzoną.
Józef roześmiał się gorzko.
— Zapewne — zawołał — ale czy wiesz że pieniądz ten rozszedł się od dawna, że w kieszeni mojej pustki, dłużnicy wołają na wszystkie strony o oddanie zaciągniętych pożyczek, a na to wszystko ja nie mam nic, nic zgoła; zrozumiesz łatwo iż pozostaje mi tylko w łeb sobie strzelić.
— Wiedziałem o tem że ci myśl podobna przyjść musi.
— Ha więc pojmujesz także iż nic innego uczynić nie mogę.
— Nie, tylko wiedziałem że nic innego uczynić nie zechcesz; ci co nie mają siły zmienić drogi swojej, nie umieją także znieść następstw win, ani nagrodzić zła spełnionego.
Józef słuchał go z zaciśniętemi zębami. Słowa te były nowe dla niego, w świecie wśród którego