Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 428.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

na wieś, wszak błagałem ją o to przed zaciągnięciem tej nieszczęsnej pożyczki.
— Więc twoja żona nie pojmuje konieczności?
Józef spuścił głowę, bo całej myśli swojej nie śmiał ani wypowiedzieć, ani zgłębić samemu.
— To być nie może — mówił dalej Konrad — wszak tu idzie o ocalenie twojej sławy, o uczciwość, o wszystko co tylko człowiek może mieć świętego. Ja temu nie mogę uwierzyć, ty spotwarzasz swoją żonę.
— Ha! — zawołał namiętnie mąż — żeby ona to chciała zrozumieć.
— Ty musisz ją pociągnąć na drogę prawdy i rozsądku, lub być zgubionym przez nią, i stoczyć się do głębi przepaści nad którą stoisz.
— Tak.... masz słuszność, wiem o tem, a jednak....
Zawahał się jak gdyby nie śmiał wypowiedzieć wszystkiego.
— A jednak — powtórzył Konrad.
— Ja jej tego nie wypowiem nigdy, czuję to, olśni mnie swoim spojrzeniem, zamknie usta pocałunkiem, a ja przy niej jestem słaby, miękki, bezsilny jak dziecko.