Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 429.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przecież ty to musisz uczynić, obowiązek ten ciąży na tobie koniecznie, pomimo łez, spojrzeń i pocałunków, winieneś jej prawdę. Inaczej ona sama miałaby prawo wymówić ci później iż oddałeś ster łodzi waszej w jej dziecinne ręce i nie wskazał zbawczej przystani dopóki był czas jeszcze.
— Czyż sądzisz żem nie próbował. Ale w świecie co nas otacza któż dba o prawdę? Gdybyś miał litość nademną, powiedziałbyś jej to co mnie mówisz.
— Chciałem to uczynić, wyszła i zostawiła nas samych, a ja nie mam prawa jej się narzucać.
— Widzisz Konradzie — pochwycił Józef patrząc na drzwi, po za któremi znajdowała się Teodora — trzeba być dla niej pobłażającym, ona jest tak piękną.
Słowa te powtarzał nieustannie, jak gdyby w nich leżało uniewinnienie wszystkich przestępstw i zbrodni nawet.
— W takim razie piękność byłaby zgubnym darem, skoro służyłaby do zniżenia moralnej skali człowieka.
Ale Józef nie słuchał go więcej; ucho jego spragnione łowiło szelest sukni odzywający się przyległym pokoju.