Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 446.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

stał wsparty plecami o ścianę ściskając gwałtownie w dłoniach rękę żony, jak gdyby lękał się ją utracić, wodząc do koła niespokojnym wzrokiem; w pokoju panowała cisza złowroga wśród której można było usłyszeć oddech jego ciężki, zduszony i nierówne uderzenia serca.
Nagle w przedpokoju rozległ się dźwięk dzwonka poruszonego gwałtownie.
Józef zachwiał się, wyobraźnia natężona przedstawiła mu jako rzeczywistość to czego się lękał. Widział hańbę swoją odkrytą, ogłoszoną światu, widział się zamkniętym w murach więzienia, a Teodorę w rękach innego. Myśli wirowały mu w mózgu, świat cały mącił mu się w oczach.
— Teodoro — szepnął — idą po mnie..... nie puszczaj.... nie odchodź mnie.
I wymawiając te słowa padł bezprzytomny na ziemię, ale palce jego konwulsyjnie zaciśnięte koło ręki żony pociągnęły ją w upadku. Przerażona podniosła się na klęczkach, usiłując wydobyć się z tego strasznego uścisku.
W tej chwili drzwi otworzyły się z trzaskiem i wpadło wesołe grono oczekujące próżno Sumskich na umówionym spacerze. Na czele ich był Horyłło.