Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 467.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Postanowienie to nie przyszło mu bez walk i rwań wewnętrznych; Urban Herkner kochał życie, przywiązał się do niego tysiącznemi niciami serca i przywyknienia, począwszy od syna a skończywszy na różach swojego ogrodu, które sadził i szczepił własną ręką, wszystko co go otaczało stanowiło świat mały, wystarczający mu zupełnie, z którym nie mógł się rozstać bez strasznego bólu.
Co dzień przebudzał się z myślą o okropnej konieczności ciążącej nad nim, nieustannie jak trapista nosił się z myślą o śmierci, co stała się dla niego ostateczną ucieczką, ale chwilę ostateczną oddalał z dnia na dzień, aż nadszedł czas w którym zwlekać już nie mógł, w którym trzeba było umrzeć koniecznie.
Jak w dniu w którym poraz pierwszy, poznaliśmy rodzinę Herknerów, wieczór zapadał, nie ów wiosenny, nasycony balsamem kwiatów, ale wieczór jesienny; kwiaty opadły od dawna i zamieniły się w owoce, wonie uleciały niepowrotnie, groza zbliżającej się zimy wisiała w powietrzu; zżółkłe liście szeleściały na drzewach za każdym podmuchem wichru, ołowiane chmury ciągnęły się brudnemi płatami po niebie, a stada wron