Strona:PL Waleria Marrené-Mężowie i żony 476.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Kobieta spojrzała na syna ponurym wzrokiem, w którym paliły się jakieś uczucia i namiętności nieznane.
— Alboż on nie odepchnął jej sam — zawołała — nie odepchnął zawsze ilekroć chciałam....
Przerwała nie skończywszy zaczętej myśli, znadź zrozumiała iż nie tu było miejsce i czas rozwodzić się nad stosunkiem wzajemnem w małżeństwie, które śmierć przecięła.
— Zostawmy umarłych w pokoju — wyrzekła po chwili zmienionym głosem.
I jak gdyby słowa te wyczerpały jej siły, i złamały panowanie nad sobą, zachwiała się, łkanie wstrzymywane wydarło się z jej piersi gwałtownie. Odtrąciła syna, wyrwała się z ramion jego i padła na kolana przy trupie, nie zważając na nic.
Było coś gorączkowego w jej żalu, żal ten ściągał się może do zawiedzionych nadziei życia, do tajemnych ran serca, które dziś w obec śmierci krwawiły się na nowo, w obec tej śmierci pojmowała może, nicość związku który miał być słodyczą, wsparciem, wzajemnem zespoleniem dwóch bytów, a nie odpowiadał nigdy żadnemu z tych warunków. Na samą myśl samobójstwa męża,