Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 036.jpeg

Ta strona została skorygowana.

W podobnych okolicznościach zawiązanie rozmowy pomiędzy dwojgiem nieznanych sobie ludzi jest trudném. Wszystko com tu spotykał było tak różne od tego com przypuszczał, że mimowolnie wpadałem w zdumienie. Pani Nasielska, ze zwykłym kobiétom taktem światowym, przyszła mi w pomoc.
— Słyszałam wiele o panu od pana Stanisława, wyrzekła, a głos jéj przybrał jakiś oddźwięk serdeczny. On był dla mnie prawdziwym przyjacielem.
Mimowolnie zamyśliła się, o nim zapewne, a niewiedzieć czemu, pozazdrościłem przedmiotowi jéj myśli. Wszystkie uprzedzenia moje pierzchły na sam widok téj kobiéty. Czy mówiono mi kiedybądź o niéj, nie pamiętałem teraz, cały podbity szlachetną i wdzięczną prostotą jéj obejścia.
— Stanisław, odparłem żarliwie, zrobił mi nadzieję, że pani użytecznym być mogę, a teraz, gdym poznał panią, jest to mojém najgorętszém życzeniem. Mów pani, rozkazuj!
W głosie moim była prawda, na któréj omylić się nie mogła, a jednak nie przyjęła ofiary mojéj szczerze, tak jak uczynioną była.
— Dziękuję, wyrzekła ze smutnym uśmiéchem; gdybym potrzebowała tego, udam się do pana.
Ta odpowiedź była tylko grzeczném pozbyciem się mojéj spóźnionéj usłużności; czułem to i nie mia-