Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 128.jpeg

Ta strona została skorygowana.

dzianie ukazał nam się Cerber z listem na tacy. List ten elegancki i wonny, nie nosił, stempla pocztowego.
— Połóż to na mojém biurku, rzekła pani Nasielska; przeczytam potem.
— Czekają na odpowiedź.
— Zkądże?
— Przyniósł go służący hrabiego Gastona.
Rozłamała pieczątkę i czytała, z początku niechętnie, potém z większą uwagą. Skończywszy potrzymała w ręku list z pewnym namysłom.
— Niech zaczekają, powiedziała, odpiszę zaraz.
Cerber odszedł z tą wiadomością.
Co ten list zawiérał? co uczynić by się o tém dowiedziéć? Zagadnienie to jednak okazało się bardzo łatwém do rozwiązania, bo pani Nasielska podała mi list otwarty.
— Świat nie jest jeszcze tak złym jak sądziłam, wyrzekła, a na jéj ustach zarysował się jeden z tych nieokréślonych uśmiéchów, w którego skład wchodziło w równéj mierze szyderstwo i wesele. Przeczytaj pan to, ja tymczasem dam odpowiedź.
Zanim miałem czas opamiętać się, szczęśliwy tym nowym dowodem ufności, odezwały się wesołe głosy. Chłopcy przybiegli do matki, opowiadając jeden przez drugiego doznane wrażenia. Za nim szedł pan Gustaw.