Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 151.jpeg

Ta strona została skorygowana.

jednak zasada ta, cichaczem przyjęta w praktyce, nigdy wygłaszana nie była i oburzyła zdrowy rozsądek mego syna.
— Więc powiédz, ojcze, wyraźnie, że nie chcesz wcale abym się żenił, lub żeby siostra moja poszła za mąż; bo nie mogę zrozumiéć odmowy twojéj mnie i jéj uczynionéj, z dwóch wprost przeciwnych sobie przyczyn.
Chociaż nieomylni nie są w obowiązku kłopotania się, jeśli ich wyroki grzeszą brakiem logiki, przecież ja zafrasowałem się tém zestawieniem faktów, nieprzemawiających bardzo na moję korzyść. Na téj drodze nie mogłem wdawać się w dysputy; postąpiłem więc tak samo jak z Zosią: wziąłem kapelusz i wyszedłem z domu, trzasnąwszy drzwiami gwałtownie i zostawiając Teodora, z całą jego wymową, bez odpowiedzi na ten ostatni argument.
Tym razem jednak nie mogłem pójść do pani Nasielskiéj, bo ranna wizyta odejmowała mi możność spędzenia z nią wieczoru. Czułem że byłby to zbytek natręctwa. Począłem więc włóczyć się bez celu po ulicach, szukając daremnie spokoju, który uciekał odemnie, — gdy przypomniałem sobie, że według rannéj umowy, miałem zejść się z Gustawem u jego przyszłych uczennic. W stanie rozdrażnienia w jakim się teraz znajdowałem, każde zetknięcie ze światem było mi przykre; jednak uczynić to