Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 240.jpeg

Ta strona została skorygowana.

a dom ten został przez świat wyklęty, bo czuł się w obowiązku odeprzéć potwarze, których echem zapewne był ten młody malarz. Zrozumiałam to odrazu, gdy sekundant jego przyszedł spojrzéć mi w oczy, by wyczytać wrażenie téj sceny śmierci. I pan, pan mogłeś pozwolić, by ta krew szlachetna płynęła daremnie? mogłeś stawiać na równi jego, pełne nadziei życie, z życiem takiego Olesia? mogłeś być sekundantem w podobnéj sprawie?
— Pani, zawołałem, dotknięty do żywego wymówką, któréj czułem w głębi ducha sprawiedliwość, ten człowiek cię spotwarzał.
Uśmiéchnęła się, ściągając ramionami.
— I cóż ztąd? odparła dumnie, czyż uciszy potwarz rozgłos pojedynku? Bronią na potwarz jest pogarda. Czyż Gustaw nie wiedział tego? Ja nie czuję się w potrzebie wzywać obrońcy, ni dowodzić niewinności swojéj kulą lub ostrzem stali.
Miała słuszność, prawda była po jéj stronie; ale świat także ma swoję logikę, któréj konieczności uległ Gustaw.
Próbowałem jéj to wytłumaczyć, ale daremnie.
— I cóż ztąd, mówiła. Odważnym jest nie ten tylko, co nadstawia piersi kuli przeciwnika. Prawdziwa odwaga polega na utrzymaniu przekonań swoich, wbrew ludziom i ich przesądom. Czyż nie rozumiész pan, że tym pojedynkiem świat dotknął