Strona:PL Waleria Marrené-Nemezys 300.jpeg

Ta strona została skorygowana.

— O czém myślisz? zapytał, uderzony wyrazem moim.
— Zawahałem się chwilę; ale pocóż pomiędzy nami miały istniéć tajemnice?
— Myślę, odparłem, jaki cud zachował ciebie od nieszczęścia, któremu ja podpadłem.
— Jakto, pochwycił, nie pojmując mnie wyraźnie.
— Dlaczego tyś jéj nie pokochał?
Szlachetna twarz jego przybrała wyraz dziwnéj powagi.
— Nie zapominałem nigdy o swoich latach, wyrzekł.
— O swoich latach? powtórzyłem rozpacznie. I cóż znaczą lata, gdy serce wre i kipi jeszcze w piersi jak zamłodu? gdy marzenia pozostały nieziszczone, a uczucia dopominają się praw swoich? Powiédz mi wreszcie, w czém leży zasadnicza różnica pomiędzy mną a tobą? czemu ty zachowujesz spokój, wówczas gdy ja szaleję?
Uśmiéchnął się smutnie i kładąc rękę na mojém ramieniu, jak gdyby chciał lepiéj wlać we mnie przekonanie swoje, odparł łagodnie:
— Ty-bo zestarzałeś się przypadkiem, Antoni. Dzień każdy przynosił ci może włos siwy, bruzdę na czole, ale nie rył się w myśli i sercu niestartym stygmatem. Szedłeś przez życie, nie pojmując go