Strona:PL Waleria Marrené-O rolę 08.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   4   —

przez małe, przepalone i zczerniałe szyby wypatrywała kogoś lub czegoś.
Miała może lat ośmnaście, może mniéj, może więcéj, nie była jednak podobną do matki, któréj spódnicy czepiała się mała dziewczyna, ciemnowłosa Olka.
— Czekaj, czekaj! — mówiła kobieta, odsuwając od siebie dziecko — tylko pójdę sadą wydoić, trza też zajrzéć do świni.
I mówiąc to, gniotła w przycierku drobno rozgotowane kartofle, których woń rozchodziła się po izbie.
— A ty Małgoś — dodała, zwracając się do przędzącéj dziewczyny — pilnuj mleka, bo wykipi.
Wyszła. Małgosia powoli, jakby niechętnie, porzuciła kądziel, coś widocznie ciągnęło ją do okna. Postąpiła parę kroków do komina, i znów zwróciła się do spotniałych szyb, a patrzała przez nie tak długo, dopóki nie przesunął się po za niemi cień jakiś. Wówczas nie zważając na odebrany rozkaz, zarzuciła fartuch na głowę, wymknęła się chyłkiem z chaty i pobiegła w stronę przeciwną obórce, w któréj matka sadą doiła, a czyniąc to oglądała się trwożnie, czy ojciec z pługiem nie powraca z pola.
Wieś, w któréj stała chata Sochali, nie różniła się wiele od wsi innych; rozległa i dostatnia, wśród płaszczyzny skupiała się około sadzawki, zasilanéj przez powoli sączącą się strugę, a więcéj jeszcze przez deszcze i śniegi. To téż na jesieni lub na wiosnę sadzawka miała wygląd wspaniały, sięgała prawie progu chat;