Strona:PL Waleria Marrené-O rolę 11.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.
—   7   —

— Ano cóż? — szepnęła wreszcie drżącym głosem.
— Co ma być! — odparł szorstko — jutro raniuśko nakazali do gminy, ztamtąd do losów.
— Ojcowie nie zwolnili, nie zrobili wyboru? — zawołała, załamując ręce.
Wzruszył ramionami.
— Chodzili ta chodzili, podawali prośby, wszystko za nic.
— Przecieżeś Jaśku jeden w chacie ojcowskiéj?
— Ale! a Ignac, przecieć on dwa roki starszy ponoś odemnie.
— A Ignac! Ignaca we wsi niema oddawna poszedł gdzieś na wolę.
— Ta i cóż. Wygnała go bieda.
Westchnął, a ona westchnęła także.
— A jak ty pójdziesz Jaśku, kto uprawi rolę, kto matuli da jaką radę?
— Ha! — odparł — wola Boska.
O ojcu nie mówili, bo téż go do pracy nie było. Wszyscy wiedzieli, że od czasu przegrania nieszczęsnéj sprawy o grunt, Marcin Kozik więcéj siedział w karczmie niż w domu.
Potem dodał:
— Roli téj nie wiele ostało i długu na niéj dość. Nie upracują się nad nią matula, nie, — ludzie zabiorą jak swoją.
— A co oni poczną?
Nie odpowiedział nic, oczy tylko świeciły mu z pod staréj, nasuniętéj na nie czapki.